Wymienilem dwie poduszki (od strony pasazera i pod skrzynia) i dalej to samo. Drgania deski, podsufitki, kratki nawiewu, kierownicy. Jak siedzi sie w aucie to czuc drgania nawet na siedzeniu (takie mrowienie). Troche jak u mojego ojca w Jelczu
 .
.Jadac dzisiaj pod gore na 2 biegu puscilem gaz. Auto zwolnilo i zaczelo zachowywac sie jak "kangur". Nie jechalo ciagiem a zaczelo skakac az na koncu zgaslo. To chyba nie jest normalne.
Podobnie jest gdy nagle dodam gazu. Przy ruszeniu nie czuc jednolitego przyspieszenia tylko takie dwa szarpniecia i dopiero wtedy zaczyna jednolicie przyspieszac. Bylem sprawdzic wtryski to pompiarz powiedzial ze wtryski sa w miare dobre tzn. jak wsadzil do recznej pompki to dwa razy nadusil i lecialo z nich ciurkiem a pozniej zaczely ladnie rozpylac paliwo.
A moze jest nierowne cisnienie na tlokach i dlatego sa te szarpniecia?
Zeby zniwelowac te drgania ustawilem obroty na 1100 obr/min. Tym sposobem zniwelowalem jedynie mrowienia na siedzeniach i drgania kierownicy. Nie wydaje mi sie zeby to bylo normalne. Ze schowka to wszystko juz powyciagale bo wpadalo w rezonans.
Pozostala jeszcze jedna poducha z przodu ale juz sam nie wierze zeby to byla kwestia poduszek. W koncu wymiana pozostalych dwoch nic nie pomogla.
POMOCY co moze powodowac takie zachowanie auta???








 Ale rano bez przyspieszacza zawsze autko chodzi gorzej bo w tych silnikach dalej palą się świece zarowe mimo ze zgasnie kontrolka tak gdzies przez ok. 2,5 min lub do temp. 68st daje to duże obciążenie silnika tzn. alternatora i mniejsze obroty nawet o 100. Potem jak temp. os. 68st. lub co bedzie szybciej minie 2,5 min to swiece sie wyłączą i silnik pracuje lżej.
 Ale rano bez przyspieszacza zawsze autko chodzi gorzej bo w tych silnikach dalej palą się świece zarowe mimo ze zgasnie kontrolka tak gdzies przez ok. 2,5 min lub do temp. 68st daje to duże obciążenie silnika tzn. alternatora i mniejsze obroty nawet o 100. Potem jak temp. os. 68st. lub co bedzie szybciej minie 2,5 min to swiece sie wyłączą i silnik pracuje lżej.