Wracajac do uczciwosci sprzedawcow ofert zmieszczonych na zagrnicznych stronach ostatnio w niedziele wybralem sie po 307 SW... Na dziendobry pan pochodzenia Romskiego (taki tam eufemizm

) stwierdzil ze mam super szczescie, bo on traci na tej tranzakcji 200eur, gdyz ma juz wyzsze oferty. W aucie byl padniety aku a pan staral sie mnie przekonac do szybkiego zakupu, bo w koncu niedziela i szkoda czasu, a on gwarantuje mi ze silnik jest ok. Nie zgodzilem sie na to oczywiscie, i po wielkich trudach przekonywania i z łaską sprzedawca poszedl szukac po sasiadach kabli rozruchowych. Wtracajac pod nosem nasze polskie "nóż ku*&wa mać" (nie wiedzial, ze rozumiem nasza polska mowe

) Po pol godziny wrocil z wiescia ze nikt kabli nie ma i albo biore, albo trace super okazje. Po kolejnych 30minutach kable sie odnalazly, ale auto ani myslalo odpalic

Smieszny pan z synem zaczeli probowac odpalic na pych, ale ja odrobine znudzony i kuszony goracym rosolem, ktory juz na mnie czekal w domu zrezygnowalem z tego cyrkowego przedstawienia. Oczywiscie wieczorem oglosznie zniknelo, bo auto pewnie sie sprzedalo
